literature

SuFin - Zmarznieci

Deviation Actions

anatheila's avatar
By
Published:
3.5K Views

Literature Text

Tino odetchnął, wciągając do płuc mroźne powietrze. Chłód szczypał go w twarz, poprawił więc gruby szalik i spojrzał na morze.
Wybrali się we trójkę ze Szwecją i Sealandią na przejażdżkę, ponieważ Peter bardzo chciał zobaczyć zamarznięte morze. Maszerował teraz przed nim, niosąc pod kurtką Hanatamago. Z rozpiętego kołnierza wystawał tylko biały łebek psa, ciekawie rozglądającego się po okolicy.
- Wypuść ją – odezwał się idący obok Tina Berwald. Zdjął z głowy gruby kaptur, zostając jedynie w uszatej czapce.
- Ale zmarznie – zaprotestował Peter. Tino uśmiechnął się w duchu na widok jego czerwonego nosa.
- Nic jej nie będzie – odezwał się, wyręczając Szwecję. – Jak trochę z nią pobiegasz, na pewno się rozgrzeje.
Peter wahał się przez chwilę, po czym szeroko się uśmiechnął i rozsunął kurtkę, uwalniając Hanatamago, która od razu ruszyła biegiem przez zmarzniętą plażę.
- Czekaj na mnie! – zawołał Peter i ze śmiechem ruszył za psem, potykając się na krzywych bryłach lodu.
- Zapnij kurtkę! – krzyknął za nim Tino, ale chłopiec był już daleko. – Pochoruje się, jestem tego pewny.
Szwecja nie odpowiedział, ale Tino tego nie oczekiwał.
Mróz dawał się we znaki. Na spokojnym morzu unosiła się kra, sięgając niemal horyzontu. Gruba pokrywa lodu, po której szli również sięgała daleko w morze, a niewysokie fale rozbijały się o jej poszarpany brzeg.
Finlandia zadrżał. Pomimo kilku warstw ubrań, które miał na sobie, robiło mu się zimno, gdy za długo stał w jednym miejscu. Zatarł dłonie w rękawiczkach i przytupnął.
- Zimno ci? – zapytał Szwecja, patrząc na jego poczynania. Tino aż podskoczył, gdy usłyszał jego głos.
- N-nie… to znaczy tak, trochę zmarzłem. Też powinienem się trochę poruszać – Finlandia zaśmiał się nerwowo, bo Berwald nie spuszczał z niego swojego przenikliwego spojrzenia. – To co, idzie… Uch!
Szwecja jednym ruchem ręki przygarnął go do siebie i mocno przytulił. Materiał jego kurtki zdusił wszelkie protesty Tina.
Finlandia gorączkowo myślał, jak wyjść z tej sytuacji. Czuł się niezręcznie, ale bał się, że jeśli teraz odepchnie Szwecję, zrani go. A poza tym…
Berwald delikatnie odsunął się od niego, trzymając jego twarz w dłoniach. Potarł palcem w rękawiczce policzek Tina, zaczerwieniony tym razem nie od mrozu.
- Su-san… - powiedział cicho Finlandia, czując, jak jego czapka zsuwa mu się z głowy, a Szwecja delikatnie całuje go w czoło.
Tino zamrugał zaskoczony i nagle odsunął się od Berwalda, zostawiając go z wyciągniętymi w jego stronę dłońmi i z dziwnym wyrazem twarzy. Starając się na niego nie patrzeć, Finlandia poprawił czapkę i naciągnął szalik na twarz, by ukryć rumieniec zakłopotania. Odwrócił się gwałtownie.
- Lepiej już chodźmy – powiedział i ruszył nie czekając na Berwalda.
- Tino…
Finlandia maszerował dalej, próbując zignorować wspomnienie zranionego wyrazu twarzy Szwecji. Dlaczego on zawsze to robi? Dlaczego zawsze sprawia, że Tino nie wie, jak się zachować, co czuć? Wszystko jest takie pomieszane…
Nagły krzyk przerwał przemyślenia Tina. Finlandia podniósł głowę do góry akurat w momencie, gdy pęknięty lód zapadł się pod Peterem, a chłopiec wleciał do wody.
- Peter! – krzyknął Tino i rzucił się naprzód, ale ręka Berwalda na jego ramieniu szarpnięciem zatrzymała go w miejscu.
- Wezwij pomoc – rzucił tylko i pobiegł, długimi susami przeskakując przez bryły lodu. Gdy dotarł do miejsca, w którym kończyła się linia brzegowa, zwolnił. Ostrożnie badając lód przed sobą maszerował w stronę Sealandii, zdejmując w tym czasie kurtkę.
Peter, wynurzywszy się z lodowatej wody, próbował ponownie wdrapać się na lód, jednak ten łamał się pod jego ciężarem. Przenikliwe zimno wyduszało z płuc oddech, a mokre ubranie ciągnęło go w dół. Jego ręka po raz kolejny ześlizgnęła się po lodzie, gdy wtedy poczuł, jak obok niego coś plasnęło o wodę.
- Chwyć się – usłyszał. Zobaczył nad sobą twarz Szwecji, który leżał płasko na lodzie i  trzymał w ręku rękaw swojej kurtki. Drugi unosił się na wodzie obok Petera, więc chwycił go i spróbował się wczołgać na lód.
Nagle usłyszeli trzask.
Tino widział z brzegu, jak Szwecja z trudem próbuje wyciągnąć z wody Petera, gdy wtedy lód nie wytrzymał i pękł. Obaj zniknęli mu z oczu.
- Berwald! – wrzasnął przerażony Tino. Odpowiedziała mu cisza, przerywana jedynie przez plusk rozbijających się na lodzie fal. Na powierzchni wody unosiła się kra.
Nagle z wody wystrzeliła ręka, która wbiła się palcami w krawędź lodu. Szwecja wynurzył się, gwałtownie łapiąc oddech i zamachnął się, drugą ręką niemal wyrzucając Petera na lód.
Berwald jeszcze przez dłuższą chwilę unosił się w wodzie, opierając się o lód, na którym leżał rozkasłany Peter, nim Tino rzucił im przyniesioną z samochodu linkę holowniczą. Siedząc już w aucie, niedoszli topielcy szybko pozbywali się ubrań i zawijali się w wygrzebane z apteczki koce termiczne.
- Pojedziemy do mnie – powiedział Tino, nalewając im herbaty z termosu. – Musicie się przebrać i ogrzać.
Berwald jedynie przytaknął, unosząc do zsiniałych ust kubek z herbatą.

- Położyłem go spać u siebie – zakomunikował Tino, wchodząc do saloniku, gdzie przed kominkiem siedział Berwald, z braku pasujących na niego ubrań owinięty w gruby koc. – Nic mu nie będzie, tylko się przestraszył. Ale na pewno to odchoruje.
Szwecja nie odpowiedział, wpatrując się w płonące w kominku polana. Finlandia przysiadł obok niego.
- Z miodem i cytryną – powiedział i podał mu parujący kubek. – Pomoże ci się rozgrzać… Su-san, masz lodowate palce!
Tino szybko odstawił kubek na podłogę i chwycił dłonie Berwalda, rozcierając je między swoimi. Ten patrzył na niego zaskoczony.
- To trochę pomoże – powiedział i dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego, co robi. Zarumieniony gwałtownie puścił ręce Szwecji. – To… to znaczy… Pójdę pościelić ci na kanapie, też powinieneś odpocząć!
Zerwał się z podłogi, gdy nagle Berwald wyciągnął rękę i chwycił jego dłoń.
- Zostań – powiedział i pociągnął Tina z powrotem na podłogę. – Zimno mi.
Finlandia patrzył bezradnie na Szwecję. Dopiero teraz zauważył, że ten się trzęsie, a zaciśnięte na jego dłoni palce są zsiniałe z zimna. Co robić? Co on zrobiłby na jego miejscu?
Tino oblał się rumieńcem na samą myśl o tym. Ale chyba nie miał wyjścia.
- Zaraz… zaraz ci pomogę – wydusił z siebie i wyrwał rękę z uścisku Szwecji. Potem powoli rozpiął koszulę i ją zdjął. Oczy Berwalda rozszerzyły się ze zdumienia.
- Co ty…
- Rozchyl ten koc.
„Nie wierzę, że to robię", pomyślał Tino, sadowiąc się na kolanach Berwalda. Spojrzał na niego, w jego twarz, która była tak bardzo blisko, i cała odwaga z niego uszła.
- Co teraz? – zapytał Szwecja, który z trudem trzymał ręce po bokach ciała. Sam nie wierzył w to, co się dzieje.
Tino dotknął palcami jego torsu, a potem przesunął dłonie na jego plecy, przytulając się mocno do jego zmarzniętego ciała.
- Obejmij mnie – powiedział, ukrywając zawstydzoną twarz w zagłębieniu szyi Berwalda. Szwecja odetchnął głęboko, owijając ich kocem i przyciskając Finlandię do siebie.
- Pierwszy raz – mruknął, przytulając twarz do ramienia Tina. Finlandia zamrugał.
- Co takiego?
- Pierwszy raz nazwałeś mnie po imieniu. Wtedy, na lodzie.
- Och.
Rzeczywiście, do tej pory Tino nigdy nie zwracał się o Szwecji inaczej niż 'Su-san'. Zaczerwienił się jeszcze bardziej.
- To dlatego… bo ja… - zaczął niezręcznie.
- Dziękuję.
Trwali przez chwilę w milczeniu.
- Bałem się wtedy – odezwał się nagle Tino, czując odwagę w tym, że Berwald nie widzi teraz jego twarzy. Poczuł, jak po policzku spływa mu łza, ale nie miał jak jej otrzeć. Słona kropla spadła na ramię Szwecji. – Bałem się, że mogę was stracić. Głupie, nie? Przecież my nie możemy od czegoś takiego…
Berwald oderwał głowę od jego ramienia i odsunął od siebie Tina, żeby na niego spojrzeć. Finlandia odwrócił zaczerwienioną twarz i ramieniem starał się wytrzeć z twarzy łzy.
- Nie… nie patrz teraz na mnie… Ja…
Szwecja dotknął dłonią jego twarzy i uniósł ją do góry, zmuszając Tina, by na niego spojrzał. A potem go pocałował.
Dużo później, gdy wciąż zawinięci w koc patrzyli na dogasający w kominku ogień, Tino zapytał.
- Nie jest ci zimno?
- Nie. Teraz jest mi dobrze.
Tytuł oczywiście "Zmarznięci", polska czcionka rulez.

Tak, znowu to zrobiłam, poszłam na spacer na to piździejewo. W związku z tym po raz kolejny popełniłam zimowego fanfica i coś czuję, że mroźna tematyka utrzyma się aż do wiosny. Może powinnam zrobić z tego jakąś serię? :XD:

A poważniej. To opowiadanie jest lamerskie do granic możliwości. Nie wiem, chyba nie potrafię się wbić w SuFina ostatnio. Ale tak się za nimi stęskniłam, że musiałam coś napisać. Zignorujcie to opowiadanie, jeśli też uważacie, że jest słabe. Poprawię się w przyszłości.

Wrzucane na świeżo, bo niedługo wychodzę, więc jak będą błędy, to dawać znać.
© 2012 - 2024 anatheila
Comments61
Join the community to add your comment. Already a deviant? Log In
Kalterijate's avatar
...
Kocham SuFina.
Od teraz.
Zimno mi.
*czyta jeszcze raz fragment przy kominku*